Miałem przeczucie, że marnują się trzy godziny z mojego dnia, ale ta scena przelała czarę goryczy. Rozpędzony hummer, tratujący jedna po drugiej blaszane budy, w których chyba mieszkali jacyś ludzie...? No, może bohaterowie założyli, że wszyscy tam zajmują się produkcją narkotyków i że w końcu nic się nie stanie, jak trochę takich chwastów wyrwą.
Ta scena mnie chyba najbardziej zdołowała, ale ogólnie cały film trzyma niski poziom fabularny. Technicznie jest OK, nawet bardzo OK, jednak mam nieodparte wrażenie, że te ponad 100 milionów wydanych na produkcję poszło w błoto. Można było za to nakręcić coś o wiele ciekawszego.
Lubię obejrzeć od czasu do czasu odmóżdżającą rozpierduchę z Hollywood. Jednak tu przekroczono granicę dobrego smaku.
Masa absurdów, brak jakiegokolwiek realizmu, postacie są płaskie itd itp. Nie chodzi mi o realizm tego typu, iż np. głównych bohaterów nie imają się praktycznie kule. To norma w takich filmach, tak samo jak to, że w rozbijających się i ostrzeliwanych samochodach głównym, dobrym charakterom nic się nie dzieje.
Myślę o idiotyzmach w fabule, jak np. właśnie zniszczenie hummerem wioski, żeby zrobić sobie przez nią skrót, czy scena z tą starą kobietą, strzelającą do byłych komandosów ze strzelby. Zamiast ją po prostu 'zdjąć', mężczyźni spokojnie dają jej do siebie postrzelać, po czym jeden z nich wchodzi jej pod lufę i nokautuje ją kolbą, nie przejmując się zupełnie faktem, że przed chwilą mógł stracić w wystrzale twarz.
Takich 'perełek' jest sporo więcej...
Michael Bay jednak nie postarał się z tym filmem.